Mój Springboard

Hej,

dzisiaj ostatnia kwietniowa noteczka z Latawca, co prawda dodana w maju, jednak całe to majówkowe czillowanie i relaks nie pozwoliło mi na dodanie jej wcześniej.
Bez zbędnych szczegółów, zapraszam.



*

Dzisiaj chcę opowiedzieć Wam pewną historię, będzie to zupełnie inna opowieść niż te, które dotychczas tutaj słyszeliście. Zdarzyło się to trzy lata temu i muszę przyznać było wydarzeniem, które odmieniło moje życie. Moim springboardem, czyli punktem zwrotnym.
Zdarzają się takie chwile w życiu, kiedy po prostu wiesz że coś co się dzieję, ktoś z kim rozmawiasz, rzecz którą robisz, diametralnie odmieni twój światopogląd. Są po prostu zdarzenia i ludzie, którzy potrafią zawrócić twoją życiową drogę o sto osiemdziesiąt stopni.
Znacie flow? To uczucie kiedy coś pochłania cię do tego stopnia, że zapominasz o otaczającym cię świecie, czas przestaje mieć znaczenie. Myślę, że to powinno prowadzić do odkrycia swojej pasji i czegoś, co ogólnie sprawia nam przyjemność.
Nigdy nie lubiłam biologii, nauka o owadach, gadach, roślinach sprawiała, że na samą myśl popadałam w totalne zniechęcenie i lenistwo, do tego nauczycielka była paskudną kobietą. Bardzo wymagającą, prawda, jednak paskudną. Już myślałam, że do końca gimnazjum ze łzami w oczach będę błagać o czwórkę, żeby jakoś na świadectwie wyglądało, a jednak w drugiej klasie nastąpiła zmiana.
Byłam totalnie zdezorientowana, kiedy na początku września w klasie stanął nowy nauczyciel. Szczerze mówiąc, jedyne o co się modliłam to fakt, żeby nie był gorszy od poprzedniczki. I nie był.
Lekcja zaczęła się od całkiem przyjemnego filmu o funkcjonowaniu ludzkiego organizmu, później było ogólne podsumowanie i pytania. Tyle wystarczyło, zakochałam się.
Zakochałam się w ludzkim organizmie, sposobie w jaki funkcjonuje, jak różne czynniki warunkują jego działanie i nasze zachowania. Byłam po prostu uwiązana ( bardzo pozytywnie ).
Te głupie 45 minut wystarczyło, abym z ekonomii bez skrupułów przerzuciła się na medycynę, czy biologię ogólnie pojętą.


*

Bardzo mocno wierzę w przeznaczenie, każdy z nas ma jakąś określoną drogę, którą powinien iść. Zaznaczam-powinien, nie jest to naszym obowiązkiem. Wierzę, że droga ta byłaby najlepszą z możliwych, a cały świat podpowiada nam jakie kroki obrać, gdzie skręcić, na co zwrócić uwagę.
Znaki, zbiegi okoliczności. Wszystko to prowadzi nas do celu.
Szukanie flow, obserwowanie i dostrzeganie przeróżnych sygnałów, myślę że każdy z nas choć czasem powinien o tym pomyśleć, zastanowić się. Głupio by było przegapić okazję, prawda?

Ostatnich parę słów na temat springboardu, wydaję mi się że większość z was też doświadczyła pewnych przełomowych momentów w swoim życiu.
Opowiecie coś o nich?


Tym postem zamykam kwietniowego latawca, widzimy się w maju!


xxx,
FF.







0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz! ;)
Z chęcią odwiedzę blog każdego komentującego jeśli takowy posiada.
No i miłego dnia ! :D

 

Translate